piątek, 7 marca 2014

Cisza.... ale nie spokój

Cicho tu u mnie... minął kolejny miesiąc i nie zdobyłam się nawet na posta...
Wstyd mi bo nie przeżywałam tych dni (4tego i 5tego) odpowiednio... prawie co zapomniałam...

Cicho tu u mnie... ale nie jest spokojnie
Lęk i niepokój czekają na mnie na każdym kroku.
Mimo ogromnych chęci, by być opanowaną, spokojną, by ufnie patrzeć w przyszłość, w której będzie z nami Oliwka to i tak jest ciężko.
Czasem, najczęściej w nocy w okolicach 1:30 (kiedy to i z chłopcami obudziłam się bo poczułam że jest coś nie tak), budzę się, strach mnie paraliżuje, mam dreszcze a po chwili jestem zlana potem, czuję niepokój, czarne myśli wracają.
W takich chwilach nic nie pomaga, nie pomaga wiercenie się, nie pomaga podsłuchiwanie ruchów dziecka, nie pomaga wzięcie leków, picie gorącego mleka na lepszy sen. Nie pomaga racjonalne myślenie że przecież nic się nie dzieje, że jest inaczej. Nie pomagają modlitwy i dziesiątki różańca odmawiane na palcach

I jest tylko strach, który tak mocno ściska mnie za gardło że aż ciężko oddychać.

Wielkimi krokami zbliża się czas ciąży, kiedy rozpoczęła się akcja porodowa Tymka.
Chłopcy, dziś znów proszę Was tak jak każdego innego dnia zaraz po przebudzeniu i tuż przed snem:
ześlijcie sił na przeżycie kolejnych dni i opiekujcie się nami. Wierzę że wiele Wam już zawdzięczam i wciąż zuchwale proszę o jeszcze!