czwartek, 22 sierpnia 2013

Mama?

Koleżanka napisała o mnie "mama"... Mama która straciła swoich synków...  Łzom nie ma końca a w głowie przemyślenia...

Czy mam prawo nazywać siebie mamą?
Jestem nią?

Tylko przez niecałe 23 tygodnie nosiłam w sobie dzieci, a i przez ten czas nie byłam dla nich zbyt dobra... dużo się denerwowałam, płakałam, nie rozmawiałam z nimi, nie przytulałam...
Tak wiele żalu mam do siebie za ten stracony czas...

Więc czy mogę nazywać się mamą?
nie tuliłam swoich dzieci, nie karmiłam ich, ani razu nie przebrałam, teoretycznie mogłam przespać wszystkie noce, nie zamartwiałam sie katarem czy gorączką, bolącym brzuszkiem, kolką czy wysypką...
ale też nie "gugałam", nie rozbawiałam, nie usłyszałam śmiechu, jak woła że jest głodne i jak mówi do mnie "mamo"...

Ale ja czuję się Mamą! Wyjątkową Mamą...- bo Aniołkową

Bo kocham swoje dzieci nad życie, jak każda Matka!


środa, 21 sierpnia 2013

"Nothing is like it seems, Turn my grief to grace..."

Muzycznie....



"I'm on my knees
Only memories
Are left for me to hold

Dont know how
But Ill get by
Slowly pull myself together


Theres no escape
So keep me safe
This feels so unreal

Nothing comes easily
Fill this empty space
Nothing is like it seems
Turn my grief to grace


I feel the cold
Loneliness unfold
Like from another world

Come what may
I wont fade away
But I know I might change

Nothing comes easily
Fill this empty space
Nothing is like it was
Turn my grief to grace

Nothing comes easily
Where do I begin?
Nothing can bring me peace
Ive lost everything
I just want to feel your embrace
"

sobota, 3 sierpnia 2013

Sześć...

6 miesięcy...
Nie tak miało być...nie tak...

Ktoś powiedział - ten czas tak szybko leci...
ja z jednej strony czuję, jak by minęła już wieczność - tak dawno czułam delikatne kopniaki w brzuchu...
a z drugiej strony czuję, jakby to wszystko wydarzyło się wczoraj - tak wyraźnie pamiętam wszystko pierwsze skurcze, durną lekarkę na izbie przyjęć, łóżko z którego ciągle kazali się podnosić bo nie mogli podłożyć drewnianych klocków do pochylenia go, pamiętam lekarza który mówi że nie jest dobrze, to uczucie kiedy odeszły wody i mój krzyk na cały oddział, pamiętam każdy jeden zastrzyk, każdą jedną kroplówkę i widok telefonu na którym minutnikiem odliczałam czas pomiędzy skurczami, pamiętam lekarza który powiedział "jeszcze dziś pani urodzi", pamiętam jak prysła cała moja nadzieja, cała moja siła na walkę.
Pamiętam ból porodu, porodu po którym nie mogłam przytulić swojego dziecka, po którym nie usłyszałam jak płacze, pamiętam szybkie pytania o chrzest i słowa lekarki że "nie ma szans".  
Pamiętam bezsenną noc, na proszkach uspokajających i sennych, pierwszą swoją myśl po przebudzeniu "czy przeżył noc", spotkanie z psychologiem podczas którego weszła lekarka i mówi "tak mi przykro, Tymek nie dał rady".
Pamiętam swój nieprzytomny powrót do domu, dni które się zlewały na płaczu i śnie, pamiętam męża który pomagał mi się wykąpać bo sama nie dawałam rady, dzień pogrzebu, i te okropne poranki kiedy po śnie, który dawał chwilę wytchnienia znów wszystko wracało.
Jednak najbardziej pamiętam tą bezradność na widok dziecka w inkubatorze, strach i ból niemożności przytulenia i dotknięcia dziecka...


Pamiętam, choć wolałabym zapomnieć o tych chwilach... by nie bolało...
Chciałabym tylko mieć więcej dobrych wspomnień....

Łzy wiąż napływają do oczu na wspomnienie o Was...
Wciąż jest to ostatnia i zarazem pierwsza myśl w mojej głowie...
Ból może stał sie mniejszy ale tesknota juz zawsze bedzie taka sama

Tęsknie...