Ciężko mi wyzbyć się myśli, że to miały być nasze pierwsze wspólne święta.
Miało być wspaniale, radośnie, wyjątkowo.
Wiem, że nie powinnam zapuszczać się w te wspomnienia - a raczej nie zrealizowane marzenia... a jednak
To będą wyjątkowe święta, wyjątkowe inaczej - bo bez nich.
Bardzo bym chciała, jak w opowieści Sylwetki, spotkać swe Aniołki, móc choć jeszcze raz przytulić, wyściskać i wycałować i płakać z radości.
Zamiast tego będę się uśmiechać, ze spokojem zerkać na puste miejsce przy stole, nie będę płakać co by nie zamokły im skrzydełka.
Tego życzę sobie i Wam, by ogarnął nas spokój, byśmy poczuli obecność naszych ukochanych dzieci.
Ah, i życzę jeszcze dużo sił, by móc zrealizować powyższe postanowienia.
I niech to będą mimo wszystko Wesołe Święta!