niedziela, 26 maja 2013

Dzień Aniołkowej Mamy...

Będę dziś z Wami chłopcy, będę bardziej niż zawsze...
będę rozmyślać jak by to było, ile słodkich buziaków dostałabym od Was w tym dniu, o laurkach narysowanych w przedszkolu lub z pomocą taty, o tych dniach matki kiedy bylibyście już nastolatkami i w pośpiechu przyszlibyście z podwórka by życzyć wszystkiego najlepszego...

Przytłaczające jest, jak wiele zostało nam odebrane...


Czekam na ten powiew spokoju, czekam na tą myśl co mnie ukoi...

Kocham Was i tęsknie każdego dnia coraz mocniej!

czwartek, 23 maja 2013

Wielki Smutek

"Drobne rozrywki, [...] były mile widzianym, choć krótkim wytchnieniem od uporczywej obecności stałego towarzysza, Wielkiego Smutku, jak go nazywał.
[...] Wielki Smutek osiadł na jego ramionach jak niewidzialna kołdra. To brzemię zasnuwało mu mgłą oczyy, przygniatało plecy. Nawet wysiłki żeby je zrzucić, były wyczerpujące, jakby jego ręce ugrzęzły w wyblakłych fałdach rozpaczy, a on sam stał się jego częścią.
Jadł, pracował, kochał, śnił i bawił się w tym ciężkim odzieniu, garbił się, jakby nosił ołowiany płaszcz, codziennie brnął przez życie z przygnębieniem, które ze wszystkiego wysysało kolor.
Czasami czuł jak Wielki Smutek powoli zaciska sie wokół jego piersi i serca niczym zwoje boa dusiciela, wyciska mu łzy z oczu do ostatniej kropli [...]"

Fragment książki "Chata" William P. Young

wtorek, 21 maja 2013

Nie słychać... nic nie słychać

Najbardziej gorzka w naszym dzisiejszym smutku jest pamięć o wczorajszej radości - Khalil Gibran

Nie słyszałam... płaczu swojego dziecka...
nie widziałam choćby nieświadomego uśmiechu...
nie czułam go tak jak bym chciała, bo przytulić go mogłam - ale już wtedy nie żył...

15 tygodni... czas pędzi a ja bardziej tęsknie, za tym co było, za tym co mogło być...
Jest tak smutno, ciężko, tak bardzo tęsknie, tak mi przykro i ciągle przytulam telefon ze zdjęciem mojego dziecka...

Nie tak miało być, skąd ta ogromna niesprawiedliwość...
wróciłam do pracy a na dniach dostanę wypowiedzenie...podobno nie kopie się leżącego a ja ciągle obrywam po nerach...



Już chyba nie mam siły się czołgać, chce zniknąć na trochę, przeczekać ten czas...

piątek, 17 maja 2013

Kilka metrów pod ziemią

Jestem w dole... w ogromnym, zimnym, potwornym dole...tak jakbym leżała razem z moimi chłopcami... tylko że ja się ruszam, ja chodzę, pracuję, jem i z całych sił walczę... walczę by nie poddać się tym złym emocjom...
Budzę się każdego dnia z myślą, że dziś to już będzie lepiej, że w końcu się coś zmieni...
ale to nieprawda... nic się nie zmienia, ciągle tak samo i nieustannie boli, a ja udaję przed wszystkimi że jest lepiej, że już potrafię się uśmiechać, że mimo wszystkich przeciwności prę do przodu!

I tylko stojąc nad grobem Tymka i Piotrka jestem sobą, nie muszę wstydzić się swoich łez i fatalnego samopoczucia... nie wstydzę się swojej słabości i tego że każdego dnia proszę ich by nam pomagali, by opiekowali się nami - chociaż to MY powinniśmy opiekować sie nimi...

Forumowy wątek mam majowo-czerwcowych zaczyna się rozpakowywać, ja miałam być wśród nich...Już wiem jak bardzo ciężki czas przedemną, a jeszcze nawet nie dotarłam do połowy...
Chyba nie pozostaje mi nic innego niż czekać aż dobiję do dna mojej rozpaczy, żalu, tęsknoty i bezsilności... może wtedy uda mi się jeszcze raz odbić i wypłynąć, choć trochę...

sobota, 4 maja 2013

Gdyby... 3 miesiące

Gdyby...  Gdyby żył Tymek to dziś miałby 3 miesiące...
Gdyby Piotruś nie był chory, to razem by pewnie byli jeszcze po tamtej stronie brzucha...
Gdyby byli z nami, nie wylewałabym dziś swoich łez...
Gdyby byli, nie zazdrościłabym... nie płakałabym ze swojej bezsilności i złości na los, na wieść o urodzeniu się syna mojej koleżanki...
Gdyby byli, nie straciłabym sensu życia...

Wczoraj spacerowaliśmy, dookoła rodziny z dziećmi: na rowerach, w zoo, na lodach, pączkach czy jeszcze w wózku... a my? my tak potwornie nudni, bez celu, bez wiary, z łzami w oczach spoglądamy na innych i boimy się choćby marzyć o takim obrazku nas za parę lat... i mąż mówi mi, że widocznie nie jest nam dane zostać rodzicami... i to tak bardzo boli...

ja już nie mam marzeń, nie mam planu na życie... jestem w tym samym punkcie co 3 lata temu, tylko bagaż doświadczeń się zmienił, powiększył i bardziej mnie obciążył...

Znalazłam na dlaczego.org.pl wiersz ku pokrzepieniu:

"Nikt nie potrafi powiedzieć dlaczego...?
Do bram niebieskich zapukało dziecię, wiedząc że nie ma go już na świecie
Po twarzy łezki jego spływały i szeptał przy tym ..."Ja chce do mamy"
Czy tak naprawdę stać się musiało? - w główce zadawał sobie pytanie
Nagle bramę otworzył Stróż Anioł Jego i głośno powiedział "Nie płacz kolego
Troszkę pobędziesz tu z nami i wkrótce spotkasz się z rodzicami"
Dziecię spojrzało na stróża swego, wciąż nie mogąc pojąć DLACZEGO...
Bardzo chciało wrócić do mamy i nie przechodzić przez próg tej bramy
Anioł wziął wtedy dziecię na ręce i pokiwał głową jakby w podzięce
coś mu wyjaśniał, tłumaczył Dlaczego, mówił tak cicho by nikt nie słyszał tego.
Po krótkiej chwili dziecię na niego spojrzało, przetarło oczka, płakać przestało
Wtuliło się mocno w Anioła ramiona szepcząc do ucha... "Chodźmy do Boga..."
Gdy przechodzili przez wielką bramę dziecię spojrzało jeszcze przez ramię.
Pomachało rączką na pożegnanie swojej jedynej, najdroższej mamie.
Gdy się wrota za nimi zamknęły, synek wyszeptał jeszcze te słowa...
"Każdego dnia przychodził tu będę, by was powitać kochani rodzice,
Będę się modlił za Wami do Boga, by nigdy więcej nie spotkała Was trwoga.
Za mnie kochajcie moje rodzeństwo i pielęgnujcie swoje małżeństwo,
Chociaż Wam nigdy nie powiedziałem - Kocham Was Bardzo - ( a tak bardzo chciałem) "
I zanim Anioł się zorientował, dziecię zasnęło w jego ramionach ze smutną minką, słonymi łzami, bo będzie tęsknić za rodzicami... "



Dziś nic nie jest ważne, nic nie ma znaczenia, nic mnie nie cieszy...
i tylko kot coś jakby czuł, bo więcej się przytula...