czwartek, 6 listopada 2014

Przemyślenia ...o śmierci

Jestem matką, która straciła swoje dzieci, każdą tragedię rozpatruję pod kątem tego co przeżywają rodzice, których dziecko umarło, miało wypadek, zachorowało...


Na obchodach Dnia Dziecka Utraconego uczestniczyliśmy w Mszy św sprawowanej w intencji nas: Rodziców po stracie oraz naszych dzieci, które odeszły.
W trakcie modlitwy powszechnej były wyczytywane imiona i nazwiska naszych dzieci.
W kościele narastał odgłos szlochania, wyczytywaniu nazwisk nie było końca...
Dużo za dużo dzieci umiera, każde imię to czyjaś tragedia, nieprzespane od łez oczy, to ból z którym trzeba zmagać się każdego dnia.
Po mszy odbyło się spotkanie rozpoczynające kolejny cykl spotkań dla rodziców po stracie, przyszło dużo osób, każdy ze swoją historią i cierpieniem.
Wtedy po raz kolejny przychodzi oświecenie, coś o czym doskonale wiem, jednak zrzucam w czeluści siebie i staram się nie wyciągać za często.
Nie tylko małe dzieci takie jak Tymek i Piotruś odchodzą, czasem jest to 36 letni mężczyzna, który umiera na sepsę, czasem 17 letni chłopiec, którego potrącił pociąg, czasem półtoraroczny chłopiec, który miał ukrytą białaczkę.

I boję się wtedy, boję się że mogę jeszcze ją stracić, za dużo słyszałam/czytałam o ludzkich tragediach... w tamtym czasie w dziwny sposób mi to pomagało, teraz mnie przeraża. Na samą myśl o tym drżę i płaczę od razu, bo wiem, że nie dałabym rady przeżyć tego jeszcze raz... tylko wtedy znów myślę o tym, że zostawiłabym swoich rodziców, z tym bólem i cierpieniem którego nikomu nie życzę...

W ostatniej tragedii która miała miejsce w Katowicach zginęli rodzice i ich około 2 letni syn.
I czuje żal że to się stało, że jedna chwila i zginęli niewinni ludzie, a w głębi duszy myślę sobie, choć to bardzo nieracjonalne, że dobrze że są tam razem...

Niedawno umarła jedna z naszych aktorek Ania, na wieść o jej śmierci po raz kolejny pierwsze co przyszło do głowy to to, jak bardzo cierpią jej rodzice, jednak z każdym kolejnym komentarzem czytanym do mojej głowy docierało, że ona zostawiła dzieci i nagle dostałam przysłowiowym obuchem w łeb, jeśli ja odejdę to też ją stracę, może nie zdążę nauczyć jej wszystkiego, może nie pokażę wszystkiego co chciałabym pokazać, nie przeczytamy wspólnie bajek, nie zrobimy pierogów i ciasta... i boję się o swoje życie, nie chce jej zostawić, mimo że jeszcze jakiś czas temu chciałam jak najszybciej dołączyć do nieba by spotkać chłopców to teraz już nie chce!

Odkąd jest Oliwka bardziej boję się śmierci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz