środa, 11 września 2013

Żal

Jestem na izbie przyjec jednego z warszawskich szpitali.
Trzymam sie, nie daje sie przytłaczajacym myślom, każdy szpital i już zawsze bedzie mi sie źle kojarzył. Wokół mnie same ciężarne, radosne, uśmiechnięte, nawiązuja ze soba kontakt, rozmawiają o ciążowych dolegliwościach - ja sie trzymam! zaczytana w książce staram się nie zwracac uwagi na te kobiety - myślę sobie, bo i po co zadręczać się tym?
Aż nagle, wchodzi ratownik medyczny, prosi by otworzyć mu drzwi, za nim idą kolejni którzy przewożą inkubator a w nim malutkie owiniete kocykiem dziecko...
Spojrzałam drugi raz, dziecko się poruszyło, machało rączkami i nóżkami.
I tu slończyła sie moja silna wola, łzy popłynęły zupełnie bez kontroli, nagle przed oczami mam widok mojego malego Tymka a w sercu ogromne ukłucie żalu, rozpaczy...

Ostatnio długo nie mogę zasnąć, wspomnienia z przed roku wbijają się w moją głowę...
Rok temu już byliście, wprawdzie na szkiełku jeszcze, ale byliście...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz