sobota, 16 marca 2013

Równowaga..

"Śmierć dziecka nieważne w jakim wieku - jest czymś tak nienaturalnym i niewłaściwym, że po takiej tragedii trudno na nowo odszukać sens życia. Nawet, gdy zaakceptuje się ten fakt i osiągnie w jakimś stopniu równowagę, radość na zawsze pozostaje niedostępna, jak wspomnienie wody w wyschniętej studni, niegdyś pełnej po brzegi, ale teraz skrywającej jedynie głęboki, wilgotny zapach dawnej obfitości..."
Dean Ray Koontz

Czy odzyskuję równowagę? Pewnie można tak powiedzieć... nie płaczę całymi dniami, myślę o powrocie do pracy, spotykam sie ze znajomymi i nie płaczę na widok ich dzieci a nawet mogę się z nimi bawić ukrywając w środku swój żal i łzy...

Jednak kiedy kładę się do łóżka a mąż już chrapie pozwalam sobie na rozmyślania i płacz...
Wpatruję się w zdjęcie Tymka i przyciskam mocno ręce do siebie... mam taki dziwny syndrom pustych rąk, które przecież powinny tulić dziecko...
Myślę o tym jak by to było, o tym że miałam jechać nad morze razem z drugą koleżanką ciężarówką, by nawdychać się jodu - ona właśnie tam jest;
Myślę o tym, że moja siostra która właśnie przyjechała z anglii miała przywieźć mi tyle rzeczy dla dzieci - a teraz juz nic nie potrzebuje..
Myślę w końcu o tych chwilach kiedy widzę swojego męża, który rozśmiesza i bawi się z dziećmi, kiedy bierze na ręce mała Zuzię, a ja obserwuje jego ramiona,  które z czułością obejmują tą małą królewnę i myślę wtedy, że znów będzie czekać mnie ta ciężka walka z niepłodnością i ogromny strach o dziecko po to, by pozbyć się syndromu pustych rąk, by wyjechać nad morze w ciąży, by ponownie osiągnąć cel... mieć dziecko... bo mój mąż będzie wspaniałym ojcem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz