czwartek, 21 lutego 2013

Wracam, i wszystko wraca..

Wracam wreszcie do domu, po tygodniu spędzonym u siostry... na szczęście na ostatnie 3 dni dołączył do mnie mąż, gdyby nie on to zapewne przebukowałabym bilet i wróciła do domu wcześniej. Tydzień nie byłam na cmentarzu, nie wiem czemu mam poczucie że powinnam być tam codziennie...
Podsumowując, było całkiem ok, na pewno mniej płakałam a i nawet były chwile kiedy się śmiałam - szczególnie te po lampce wina, które po tych miesiącach działało na mnie wyjątkowo szybko. Wybraliśmy się nawet na diabelski młyn w liverpoolu i na, jak się ostatecznie okazało, całkiem spore zakupy.
Tylko zawsze po tych radosnych chwilach przychodziła z powrotem ta okropna myśl "jak mogę się śmiać, skoro straciłam swoje dzieci"...
Zastanawiam sie czy jeszcze bede potrafiła się śmiać, bez natychmiastowego wspomnienia Tymka i Piotrka, czy jeszcze moje oczy będą wesołe, czy nauczę się z tym żyć, bo nie mogę uwierzyć że to koniec, bo przecież tak niewiele brakowało nam do szczęścia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz