czwartek, 28 lutego 2013

demot

Znalazłam dziś demota:

ja mogłabym tak cały dzień czekać aż coś się zmieni, albo żeby świat przestał istnieć wcale, jedyne co mnie podnosi to, to że czuję potrzebę by iść na cmentarz, by tam się wypłakać, przeprosić, pożalić. Potem dzień jest już jakby lżejszy, choć trochę...

Wczoraj koleżanka pokazała mi swojego nowo założonego bloga.
Blog o córce o jej pierwszych ząbkach, pierwszym uśmiechu i takie tam i nie było by w tym nic złego, jak to że ciężko mi się to czyta, mam świadomość, że nie wiem czy mi będzie dane kiedykolwiek zaobserwować pierwszy uśmiech mojego dziecka...
Mało tego druga koleżanka ( ta co jest w ciąży około miesiąc starszej jak ja) wrzuciła dziś zdjęcie swojego syna, które mieli zrobione na usg 4D, i nic w tym nie było złego, gdyby tak nie bolało...

Czemu nie może być więcej tych lepszych dni... dziś znów jestem rozsypana na kawałeczki, i nie mogę sie doprosić męża by w końcu wyniósł albo wyrzucił tą wanienkę dla Tymka którą kupiliśmy, która stoi na szafie i jak tylko podnoszę głowę z łóżka to ją widzę...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz